(Nie)wielka libańska pielgrzymka

22. dzień miesiąca to dla libańskich maronitów wyjątkowa data. W tym czasie w małej miejscowości pod Bejrutem odbywają się pielgrzymki do grobu św. Charbela. Najważniejsza z nich ma miejsce we wrześniu.

Nie ma religii monoteistycznej, która oparłaby się wpływowi pogańskich wierzeń. Niektóre z wierzeń i praktyk religie abrahamowe przejęły świadomie, jak choćby święto narodzin Jezusa Chrystysa, wcześniej będące świętem przesilenia wiosennego. Inne wkradały się do nowych, ale rosnących w siłę, monoteizmów niejako tylnymi drzwiami. Owe drzwi były szczególnie szeroko uchylone na wsi, gdzie specyficzne, bardziej niż w miastach zależne od niezbadanych sił przyrody, warunki życia powodowały konieczność innego niż intelektualnie wysublimowanego i teologicznie spójnego wytłumaczenia, opanowania i zyskania przychylności Natury.

Religijność ludową cechuje więc we wszystkich religiach abrahamowych silny kult świętych, skłonność do sakralizacji świata np. poprzez utożsamianie świętych z ich materialnymi wyobrażeniami, manifestowanie religijności w obrzędach o prastarej genezie i zamiłowanie do pielgrzymek. To wszystko można znaleźć w małej libańskiej wiosce, położonej 60 kilometrów od Bejrutu.

Youssef Antoun Makhluf, znany później pod zakonnym imieniem Charbel, urodził się 8 maja 1828 roku w północnym Libanie. Mimo sprzeciwu rodziny, wierzących i praktykujących skądinąd chrześcijan, w wieku dwudziestu trzech lat wstąpił do klasztoru świętego Marona w Mayfouk. Po dwóch latach nowicjatu został przeniesiony do klasztoru na górze Annaya. Dla kultu świętego Charbela najważniejsze są jednak ostatnie dwadzieścia trzy lata jego życia, które spędził w pobliskim eremie. Nieliczne istniejące biografie Charbela mówią o jego skrajnych umartwieniach: włosiennicy noszonej pod habitem, diecie złożonej z jednego bezmięsnego posiłku dziennie, spaniu na twardej ziemi, wielogodzinnych medytacjach nad Pismem Świętym i ciężkiej pracy w klasztornym ogrodzie.

Fot. Blanka Katarzyna Dżugaj

Charbel zmarł 24 grudnia 1898 roku. Zgodnie z zakonną regułą został pochowany bez trumny w zbiorowym grobie na dziedzińcu klasztoru. Tuż po pogrzebie nad miejscem pochówku zaczęła unosić się ponoć błękitna poświata, która zaintrygowała okolicznych wiernych. Na pogłoski o cudzie, jak i na reakcję kościoła nie trzeba było długo czekać. Ekshumowane ciało Charbela, według kościelnych dokumentów, zachowało temperaturę żywego człowieka i nie nosiło śladów rozkładu. Wydzielało natomiast dziwną substancję, którą świadkowie porównywali do krwi bądź potu. Do zbiorowej mogiły ciało Charbela już nie wróciło, mimo to stała się ona swego rodzaju relikwią. Uczestniczące w pielgrzymce kobiety zrywają porastającą grobowiec trawę… ukradkiem wkładają do ust i zjadają. Mamy więc do czynienia z ciekawym elementem ludowej religijności, jakim są praktyki magiczne i pragnienie bliskiego obcowania ze świętymi. Zjadanie źdźbeł trawy porastającej grób świętego przez libańskie pątniczki można śmiało porównać z europejskim handlem odpustami i rzekomymi relikwiami takimi jak kopytko osiołka świętej rodziny.

Fot. Pola Zygmunt
Fot. Pola Zygmunt

Grób Charbela otwierano jeszcze ośmiokrotnie, za każdym razem znajdując ciało w takim samym, nienaruszonym przez śmierć, stanie. Za każdym razem znajdowano też ową tajemniczą ciecz, która dziś rozdawana jest jako rodzaj relikwii wszystkim pątnikom. Dla bujnej ludowej wyobraźni taka wyjątkowa sytuacja zawsze stanowi wspaniałą pożywkę. Trudno więc dziwić się, że szybko zaczęły się szerzyć pogłoski o cudownych uzdrowieniach. Dwa z nich stały się podstawą procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego, trzeci zapoczątkował tradycję pielgrzymki od grobu do pustelni świętego.

Fot. Blanka Katarzyna Dżugaj
Fot. Blanka Katarzyna Dżugaj
Fot. Blanka Katarzyna Dżugaj
Fot. Pola Zygmunt
Fot. Blanka Katarzyna Dżugaj

Pielgrzymka ma charakter przede wszystkim dziękczynny i łączą się z nią setki osobistych historii wiernych. Nouhad al-Chami, pięćdziesięciodziewięcioletnia wówczas Libanka, cierpiąca na częściowy paraliż, miała sen. Pojawił się on po wielu dniach modlitw do świętego Charbela. Święty zapewnił w nim kobietę, że jest już uleczona. Obudziła się zalana krwią, ze szwami pooperacyjnymi na szyi, ale zdrowa. W podzięce za uleczenie z choroby każdego dwudziestego drugiego dnia miesiąca pielgrzymuje od grobu świętego Charbela do jego pustelni. Od dwudziestu lat pokonuje tę trasę co miesiąc. A z nią setki chrześcijan z całego Libanu.

Fot. Pola Zygmunt
Fot. Pola Zygmunt
Fot. Pola Zygmunt

Trasa jest krótka – idąc bardzo wolno można ją pokonać w godzinę. Zaczyna się na dziedzińcu klasztoru, kończy – w pustelni Charbela. Wzrok Was nie myli – na dwóch ostatnich zdjęciach są muzułmanki. Jedna z nich to Boudur, 20-latka z Homs w Syrii. Muzułmanka. Na pielgrzymkę przyjechała z matką i koleżanką. Nie ma znaczenia, że Boudur jest sunnitką, jej koleżanka szyitką, a uczestniczą w pielgrzymce ku czci chrześcijańskiego świętego… Jak mówi Boudur:  To był dobry człowiek. Kochał Boga, a teraz pomaga ludziom.

Fot. Pola Zygmunt
Fot. Pola Zygmunt
Fot. Blanka Katarzyna Dżugaj

Kult Charbela to – zdawałoby się – niezwykły przykład, czegoś tak naprawdę bardzo powszechnego w tej części świata. To przykład kultu, który przekracza religijne denominacje, który znajduje się na granicy głównej tradycji chrześcijaństwa wschodniego oraz ludowej religijności. Wreszcie to przykład na to, że myślenie religijne jest powszechne i nadal stanowi podstawę dla wizji świata ogromnej części ludzkości, która skora jest widzieć i doświadczać sacrum w swoim codziennym życiu.

Blanka Katarzyna Dżugaj

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s