Powieści przybliżające codzienność kobiet z Bliskiego Wschodu? Półki w polskich księgarniach dosłownie się pod nimi uginają, niestety, ilość w tym przypadku zazwyczaj nie idzie w parze z jakością. W zalewie tandety ukrywają się jednak prawdziwe literackie perły, nie tylko powieściowe – pokazujemy, na które z nich warto zwrócić szczególną uwagę.
Taniec w rytmie rewolucji Ece Temelkuran – Bliski Wschód, tuż po Arabskiej Wiośnie. Była luksusowa prostytutka, zafascynowana tańcem aktywistka, muzułmanka nosząca męskie stroje i tkwiąca w zawodowym impasie dziennikarka – te cztery kobiety dzieli niemal wszystko, łączy zaś jedno: pragnienie zemsty na mężczyźnie, od którego wszystkie doznały krzywdy. Aby zrealizować potrzebę odwetu wyruszają w podróż przez Libię, Liban i Tunezję, szukając zarówno swego oprawcy, jak i prawdy o samych sobie. Dobra literatura dotycząca sytuacji muzułmańskich kobiet to rzecz na wagę złota, na szczęście PWN liczy sobie za Taniec w rytmie rewolucji w złotówkach. A nawet gdyby chciał i w złocie, warto byłoby zapłacić, bo książka tureckiej dziennikarki to rzadka na polskim rynku erudycyjna powieść o bliskowschodniej kobiecości. To spojrzenie w głąb zamkniętego zazwyczaj świata i trudnej codzienności, będącej udziałem większości kobiet z arabsko-muzułmańskiego kręgu kulturowego – spojrzenie wykraczające poza zwykłe stereotypy przepełniające kartki popularnych powieścideł oraz zachodniocentryczne poglądy europejskich i amerykańskich feministek. To także opowieść o sile solidarności i siostrzeństwa, które są w stanie przeciwstawić się maczystowskim tradycjom i normom obyczajowym, nie ukrywająca jednak także brzydkiej prawdy o wzajemnej rywalizacji kobiet, które same bywają najbardziej zagorzałymi strażniczkami patriarchalnych nakazów i zakazów. Taniec w rytmie rewolucji mierzy się także z nadziejami, jakie egipskim i tunezyjskim kobietom przyniosła Arabska Wiosna – w większości niespełnionych, o czym wiemy z perspektywy czasu. W Turcji powieść Ece Temelkuran sprzedała się w nakładzie 120 tys. egzemplarzy i nic dziwnego: to książka świetnie napisana, przepełniona intelektualnymi rozważaniami i głęboko zanurzona w kulturze muzułmańskiej.
Sobotnia szkoła piękności Marshy Mehran – ostatnia ukończona powieść przedwcześnie zmarłej pisarki irańskiego pochodzenia. Zadi Heirati przeczuwa, że rewolucja islamska może się skończyć dramatycznie dla irańskich kobiet, wraz z córką Maryam opuszcza więc rodzinny kraj i osiedla w Buenos Aires. W kamienicy o wyszukanej nazwie Anna Karenina znajduje nowy dom, pracę i przyjaciół, do których zalicza przede wszystkim właścicielkę budynku Hadżi Chanum oraz miłośnika poezji o pseudonimie Kapitan. To z jego inicjatywy w należącym do Zadi salonie piękności wszyscy mieszkańcy kamienicy spotykają się regularnie na wieczorkach poetyckich, wspominając ukochane wiersze, prowadząc dyskusje filozoficzne i snując wspomnienia z ojczystego kraju. Sobotnia szkoła piękności to mądra i wspaniale napisana powieść o życiu w zgodzie z samym sobą i walce o własne marzenia i pragnienia. Dotyczy to głównie kobiet, których sytuacja zmieniła się drastycznie po rewolucji Chomejniego, ale i mężczyzn nie zgadzających się na życie pod rządami dyktatury. Dla wszystkich stawką jest wolność, życie u boku bliskich im ludzi, przyszłość własna i ich dzieci. Marsha Mehran z niezwykłą sympatią przedstawia grupę ludzi na zawsze rozłączonych z ojczyzną, rodzinnym domem i krewnymi, którzy desperacko próbują ocalić kulturę kraju przodków, mimo że od lat żyją tysiące kilometrów od niego. Tym, co w powieści Sobotnia szkoła piękności urzeka jednak najbardziej, jest odurzająca aura sufickiego mistycyzmu i perskiej poezji unosząca się nad fabułą. Marsha Mehran odsłania cechę Irańczyków, która zawsze najbardziej mnie fascynowała, czyli miłość do poezji i znajomość poetyckiego dorobku Iranu, którą może się pochwalić zarówno absolwent uniwersytetu, jak i zwykły sklepikarz.

Jaskółki z Kabulu Yasminy Khadry – Afganistan, koniec XX wieku. Jeszcze nie tak dawno Zunaira była wziętą prawniczką walczącą o prawa kobiet, dziś została zredukowana do niewiele znaczącego dodatku do swego męża. Od czasu, gdy władzę przejęli talibowie, nie może nawet wyjść na ulicę z odsłoniętą twarzą, choć niegdyś konsekwentnie odmawiała noszenia burki. Atik kiedyś był żołnierzem, obecnie pracuje jako strażnik w więzieniu, a otaczające go zło sączy się do jego serca niszcząc małżeństwo i codzienne życie. Wkrótce los złączy jego drogę z drogą Zunairy i jej męża Mohsena, wyznaczając Atikowi najtrudniejszy życiowy egzamin. Trudno o silniejszy literacki głos sprzeciwu wobec muzułmańskiego fanatyzmu niż Jaskółki z Kabulu. Algierski pisarz ukrywający się pod pseudonimem Yasmina Khadra niejednokrotnie piętnował w swojej prozie wszelkiej maści totalitaryzmy, prowadzące do odczłowieczenia i stanowiące jedno z największych zagrożeń dla współczesnego świata. W swojej najsłynniejszej powieści dokonuje wiwisekcji człowieczeństwa w czasach rządów talibów, zastanawiając się nad granicami, których nie wolno przekroczyć, by móc nadal mówić o sobie jako człowieku. W skali mikro Jaskółki z Kabulu stanowią opowieść o małżeństwie próbującym ocalić wzajemną miłość i szacunek, mimo otaczającej go nienawiści i okrucieństwa, oraz mężczyźnie, który wbrew antykobiecej narracji talibów otwarcie przyznaje, że kocha swoją żonę i nie potrafi bez niej żyć. W skali makro jest to historia ludzi postawionych w ekstremalnej sytuacji, pokazująca że to kim się stajemy w dużej mierze zależy od okrucieństwa, jakiego doświadczamy i przemocy, jakiej jesteśmy świadkami. To piękna, elegancka, choć oszczędna stylistycznie proza – poruszająca, uwierająca i nie dająca o sobie zapomnieć.
Pszczelarz z Sindżaru Dunya Mikhail – wydawca reklamuje książkę Dunyi Mikhail jako prawdziwą historię człowieka, który ryzykuje życie, by ratować kobiety porwane przez ISIS. Wbrew tym zapowiedziom, Pszczelarz z Sindżaru nie jest jednak opowieścią o Abdullahu Shremie, którego amerykańska prasa porównuje do Oscara Schindlera naszych czasów. Mężczyzna stoi na poboczu narracji, ustępując miejsca kobietom, którym pomógł odzyskać wolność. Do 2014 roku Abdullah Shrem był zwyczajnym pszczelarzem i sprzedawcą miodu, mieszkającym w rejonie Sindżar w północno-zachodnim Iraku. Jego spokojne życie zostało przerwane na skutek ofensywy tzw. Państwa Islamskiego – bojownicy dokonali masakry, zabijając blisko pięć tysięcy jazydów, a ponad sześć tysięcy uprowadzając do Syrii i zachodniego Iraku. Większość z porwanych cywilów stanowiły kobiety, sprzedawane jako służące, niewolnice seksualne, a nawet dawczynie narządów. Abdullah Shrem porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i stworzył siatkę ratowników, pomagających brankom w ucieczce.
Pierwsza książka non-fiction w dorobku iracko-amerykańskiej poetki i reporterki to publikacja nie do końca udana, bez wątpienia jednak ważna i potrzebna, uświadamiająca bowiem rozmiar tragedii, jaką dla całego świata stanowi Państwo Islamskie. Dunya Mikhail przedstawia historie kilkunastu kobiet rozłączonych z bliskimi, sprzedanych obcym mężczyznom, często będących świadkami śmierci swych mężów, rodziców, a nawet dzieci. W narzuconych siłą „małżeństwach” branki były gwałcone, bite, torturowane psychicznie i więzione – część z nich nawet po wyrwaniu się z niewoli nie była w stanie wrócić do normalnego życia na skutek dramatycznych przeżyć. Wszystkie musiały zmierzyć się nie tylko z nienawiścią do własnego ciała, ale i lękiem przed opinią innych ludzi, także członków własnych rodzin. Niektóre straciły dom, inne zostały pozbawione rodzin, wszystkim zaś odebrano godność i poczucie własnej wartości. Książka Pszczelarz z Sindżaru ma formę wywiadów telefonicznych przeprowadzanych przez autorkę z Abdullahem Shremem – to z jego ust Dunya Mikhail poznaje historie dawnych branek Daeszu. Autorka dość zręcznie miesza suchy, niemal dokumentacyjny styl z poezją własnego autorstwa – umiejscowienie wierszy sprawia wrażenie, jakby pisarka odczuwała zbyt dużą bezradność i nieudolność w bezpośrednim wyrażaniu okrucieństwa, jakiego była świadkiem. To ciekawy zabieg, bez wątpienia pozytywnie wyróżniający książkę Pszczelarz z Sindżaru na tle innych reportaży.

Wszystkie drogi prowadzą do Mekki Raji Alem – Wielogłowy to mekkański zaułek, uliczka jakich wiele w świętym mieście. I właśnie w Wielogłowym zostaje porzucone nagie, kobiece ciało. Jednocześnie z zaułka znikają dwie młode kobiety: Aisza i Azza. Nikt nie przyznaje się do pokrewieństwa ze zmarłą kobietą, nikt nie wspomina o zaginionych. Ustalenie tożsamości ofiary i mordercy przypada więc w udziale komisarzowi Nasirowi al-Kahtaniemu. Mekkański policjant w niczym jednak nie przypomina gliniarzy z klasycznych kryminałów, a patrząc na prowadzone przez niego śledztwo komisarz Wallander zwijałby się ze śmiechu. Ale też kryminalna intryga nie jest osią powieście; stanowi dla autorki wyłącznie pretekst do snucia opowieści. Opowieści o mieście i jego mieszkańcach. W oczach Raji Alem Mekka to miasto, w którym dominują mężczyźni – za nimi, w cieniu, stoją ich kobiety. Te, które kochają i te, których nienawidzą. Ukryte pod abają, trzymane w domach. One nie mają problemu z przystosowaniem się do zmieniających się realiów Arabii Saudyjskiej. Za swoje marzenia i determinację płacą jednak wysoką cenę. Aisza, Azza i Mekka stanowią jedność – mówi Raja Alem – Mekka jest kobietą. Kobietą, która nie chce już być „studzienką kanalizacyjną wchłaniającą wszystko co wydali jej mężczyzna”, nie chce dłużej żyć w klatce stworzonej dla niej przez tradycję. Wszystkie drogi prowadzą do Mekki to kiepski kryminał, za to wspaniała opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, pragnieniu samorealizacji i odnajdywaniu siebie w zmieniającym się świecie. Opowieść urzekająca bogatym, niekiedy nawet przesadnie barokowym, stylem. Dla tych, którzy w literaturze nie szukają łatwych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie. Bo, jak twierdzi sama Raja Alem, jej powieść to jedno, wielkie pytanie.
Saudyjka za kierownicą Manal asz-Szarif – to opowieść dość intymna, a jednocześnie pozbawiona taniego ekshibicjonizmu, obliczonego na komercyjny efekt. Manal asz-Szarif ze szczerością dziecka opowiada o doświadczeniach, które doprowadziły ją do dnia, w którym powiedziała: dość i niejako przypadkowo weszła w rolę obrończyni praw saudyjskich kobiet. Za punkt wyjścia przyjęła aresztowanie przez tajną policję, w swoich wspomnieniach cofa się jednak do wczesnego dzieciństwa opowiadając o życiu dziewczynki, nastolatki, a wreszcie i kobiety w kraju rządzonym przez mężczyzn. Mówi o obrzezaniu, separacji płciowej nawet w gronie najbliższej rodziny, zakazie czytania zagranicznych powieści, wreszcie systemie edukacji, który uczynił z niej gorącą zwolenniczkę najbardziej ortodoksyjnego odłamu islamu. To słodka-gorzka opowieść rodzinna, w której znalazło się miejsce zarówno na nostalgiczne wspomnienia bójek między Manal i jej rodzeństwem, jak i dramatyczne historie związane z prawnym i społecznym poddaństwem kobiet. Autorka opowiada o ubezwłasnowolnieniu Saudyjek, którym nawet bliskim krewnym nie wolno pokazywać się bez zasłony na twarzy, prowadzić samochodu, posiadać konta w banku, a nawet dowodu osobistego. Cóż z tego, że Manal ukończyła studia, zdobyła prestiżową pracę i wspomagała finansowo rodziców, skoro bez męskiego opiekuna (często w postaci młodszego brata), nie była w stanie funkcjonować w społeczeństwie? Autorka nie obawia się nawet zdradzić czytelnikowi szczegółów o swoim nieudanych małżeństwach, opisując przy tym przeszkody, jakie saudyjska kobieta napotyka przy rozwodzie, z utratą praw do dziecka na czele. Manal asz-Szarif stworzyła książkę wyjątkową, stanowiącą z jednej strony intrygujące, bo stosunkowo rzadkie, spojrzenie na codzienne funkcjonowanie saudyjskiego społeczeństwa, z drugiej natomiast osobistą historię walki o prawo do samostanowienia. Symbolem tej walki stała się możliwość prowadzenia samochodu, a więc czynność na równi z pracą zawodową zapewniająca kobiecie niezależność. Jednocześnie Saudyjka za kierownicą jest opowieścią o sile edukacji i podróży, otwierających umysły i serca na inne opcje życiowe i rodzące niezgodę na dyskryminację i przemoc. Manal asz-Szarif udowadnia, że siła Saudyjek tkwi wprawdzie w kobiecej solidarności i determinacji, nie może się jednak obejść bez wsparcia mądrych, postępowych mężczyzn. Co ważne, Saudyjka za kierownicą jest książką dobrze napisaną, z ciekawie prowadzoną narracją, co w przypadku tego rodzaju literatury nie jest, niestety, oczywistością.

Kobiety bez mężczyzn Shahrnush Parsipur – opowieść splatająca losy pięciu kobiet, m.in. zamożnej gospodyni domowej w średnim wieku, nauczycielki i prostytutki. Z rożnych powodów zamieszkują one wspólnie w domu z bujnym ogrodem na peryferiach Teheranu i wyobrażają sobie przyszłość w świecie bez mężczyzn, a tym samym bez ograniczeń. Niewielka objętościowo powieść stanowi bardzo wymowny obraz kobiet funkcjonujących w opresyjnym, patriarchalnym społeczeństwie i próbujących wyjść poza narzucone im ograniczenia. To opowieść o poszukiwaniu wolności, zderzeniu marzeń z ponurą rzeczywistością, która kobietom nie pozwala śnić i pragnąć. Shahrnush Parsipur obficie czerpie z islamskiego mistycyzmu okraszając go elementami realizmu magicznego oraz dużą dawką ironii i inteligentnego, nieco absurdalnego humoru. Nie boi się zestawiać piękna z brutalnością, liryzmu z przemocą – jej narracja bywa chaotyczna jak losy opisywanych kobiet, w tym pozornym bałaganie kryje się jedna głęboki niepokój życia w Iranie lat 50. XX wieku. Niełatwa, ale warta włożonego w lekturę wysiłku powieść.
Blanka Katarzyna Dżugaj